Standardową trasą dojeżdżam do Strzyżowa. Jadąc dalej w kierunku Jasła dojeżdżam do Cieszyny. Skręcam w prawo i po paru kilometrach dojeżdżam do tunelu schronowego w Stepinie-Cieszynie, z okresu drugiej wojny światowej. Tunel ma prawie 400 metrów długości i mieścił się w nim cały pociąg. W czasie wojny doszło w nim do spotkania Hitlera z Mussolinim. Wracając po drodze zajeżdżam do podobnego tunelu w Strzyżowie.
Jedziemy samochodem do Lubaczowa. Tam zostawiamy auto i wsiadamy na rowery. Pierwszy cel to Horyniec Zdrój. Dojeżdżamy po około godzinie czasu. Przy okazji zajeżdżamy do Radruża, gdzie znajduje się jedna z najstarszych drewnianych cerkwi w Polsce. Stąd już rzut kamieniem na Ukrainę. Niestety brama ogrodzenia cerkwi jest zamknięta, więc podziwiamy budowlę jedynie "zza płota". Następnie wracamy do Horyńca, gdzie skręcamy w kierunku północno-wschodnim. Przez Werchratę i Wolę Wieklą dojeżdżamy do krajowej drogi nr 17. Końcówka tego odcinka wiedzie bardzo ciekawą drogą, wyłożoną jakąś starą czerwoną kostką. Być może to droga poniemiecka z czasów drugiej wojny światowej. Skręcamy na północny-zachód. Dojeżdżamy do Bełżca. Zatrzymujemy się przy pomniku ofiar Niemieckiego Obozu Zagłady w Bełżcu. Zginęło tutaj około pół miliona osób. Bełżec to najdalej wysunięty na północ punkt naszej wycieczki. Od tej pory zmierzamy już w kierunku Lubaczowa. Jedziemy przez Narol do Płazowa. Tutaj skręcamy w lewo na zniszczoną ale dzięki temu mało ruchliwą drogę. Jadąc prawie cały czas przez las dojeżdżamy do Nowego Brusna. Skręcamy na zachód i dojeżdżamy do Cieszanowa, zatrzymując się po drodze przy rozlewiskach rzeki Tanwi. Z Cieszanowa już tylko parę kilometrów do miejsca gdzie zostawiliśmy samochód.
Wcześnie rano zajeżdżam na dworzec PKP w Rzeszowie. Wsiadam do pociągu. Jadę do Krakowa. Po ponad 3 godzinach tłuczenia się koleją jestem w Krakowie. Jeszcze na dworcu kupując obwarzanki, zaczepia mnie jakiś obcokrajowiec. Pyta czy może sfotografować mój rower. Lekko zdziwiony oczywiście zgadzam się. Po posiłku wsiadam na rower. Uderzam na północ do Ojcowskiego Parku Narodowego, szlakiem Orlich Gniazd. Trasa bardzo ciekawa. Bocznymi, dość przyjemnymi jeśli chodzi o ruch samochodowy, drogami dojeżdżam do granic OPN. Wjeżdżam w Dolinę Prądnika. W tym momencie zaczyna się jedna z najfajniejszych tras, jaką miałem okazje przejechać. Wąska droga biegnąca wzdłuż małej rzeczki wśród zalesionych, niewysokich szczytów i wapiennych skał. Po prostu miód. Taką droga jadę do samego Ojcowa. Po drodze zatrzymuję się przy Chacie Pustelnika w skałce Sukiennice, źródle miłości i Bramie Krakowskiej. W Ojcowie podchodzę, pod ruiny Zamku Kazimierzowskiego oraz zatrzymuje się przy kaplicy na wodzie. Z Ojcowa ruszam w kierunku Pieskowej Skały. Droga równie klimatyczna, ze względu na wysokie skały, które nie raz wydają się "wkraczać" na jezdnie. Po drodze, mijam najbardziej znany ostaniec w OPN, Maczugę Herkulesa. Następnie podjazd pod wzgórze zamkowe i wizyta na zamku. Po nieco dłuższym odpoczynku ruszam w drogę powrotną. Jadę praktycznie tą samą trasą. Po wyjechaniu z klimatycznej Doliny Prądnika skręcam w prawo, chcąc dojechać do głównej drogi biegnącej do Krakowa. Żeby dostać się do tej drogi muszę wdrapać się na górkę, co oczywiście przyjmuję z entuzjazmem. Jest to dość znaczy dojazd więc podjeżdżając myślę sobie, że fajnie byłoby gdyby z góry był jakiś fajny widok na panoramę Krakowa. Na szczycie, dosłownie kątem oka dostrzegam, zaniedbany parking na tyłach jakiegoś przedsiębiorstwa. Wjeżdżam tam i okazuje się, że moje wcześniejsze nieśmiałe życzenie staje się faktem i z parkingu tego rozpościera się bardzo ładny widok na Kraków. Trochę pod słońce ale to nic. Po chwili wpatrywania się w widoki zaczynam dostrzegać, ku mojemu zdziwieniu, wierzchołki tatrzańskich szczytów. Jak to dobrze, że postanowiłem wracać tą trasą :))) Po dość długiej przerwie, trochę niechętnie, ze względu na chęć dalszej obserwacji panoramy Tatr, jadę dalej w stronę Krakowa. Cóż... czas goni. Z góry szybki zjazd do Krakowa główną drogą. W Krakowie zajeżdżam na Błonia i Kopiec Kościuszki. Dalej dość szybki, ze względu na czas, rajd tam i z powrotem promenadą wzdłuż Wisły. Wracając przejeżdżam obok Wawelu i Floriańską wbijam na Rynek. Nieco dłuższa przerwa, posiłek w postaci obwarzanków i przejazd na dworzec. Powrót do Rzeszowa trwa prawie 4 godziny...
Ogólnie rzecz biorąc, to jedna z najbardziej udanych wycieczek rowerowych w moim życiu :)))
Cel - Rezerwat Prządki i zamek w Odrzykoniu. Jadę wzdłuż Wisłoka i dalej przez Boguchwałę obok szklarni. Dalej "dziewiątką", obok stoku w Babicy i znowu "dziewiątką" do Lutczy. Tutaj skręt w prawo na drogę do Krosna. Po około 40 minutach jest w Odrzykoniu pod zamkiem Kamieniec. Krótki odpoczynek i dalej przejazd do rezerwatu. Robię kilka fotek i zabieram się za drogę powrotną. Wracając urozmaicam trochę płaską szosę i w Połomi odbijam w prawo. Przebijam się przez górkę do Lubeni i dalej podjeżdzając serpentynką do Przylasku, skąd obieram już azymut na dom.
Plan jest prosty - przejechać z Magdalenki do Husowa grzbietem górskim. Trasa w zasadzie wiedzie czerwonym szlakiem turystycznym im. Lisa Kuli z Rzeszowa do Kosiny. Na początek zatem, podjazd na Magdalenkę. Dalej drogą szutrową dojeżdżam do drogi Łańcut - Dylągówka, która przecinam i dalej jadę w zaplanowanym wcześniej kierunku. Następnie przejazd przez las i jestem w Husowie na górze Patria. Cel zatem zrealizowany. Dalej jadę jednak w kierunku wschodnim. Droga wiedzie już jednak w dół do miejscowości Sietesz. Tutaj skręcam w lewo na drogę do Łańcuta. W Markowej obieram kierunek na zachód i wracam przez Albigową, Kraczkową i Malawę do domu.
Pierwszy dzień na bezrobotnym. Grzechem byłby nie pojechać gdzieś na dłuższą trasę. Tym bardziej, że w tym roku nie było do tego zbyt wielu okazji ale wszystko jest do nadrobienia. Jadę najpierw wzdłuż Wisłoka. Następnie byle dalej od głównej drogi przez Boguchwałę koło szklarni. W Lutoryżu wjeżdżam na "dziewiątkę". Dalej skrótem koło stoku w Babicy do Wyżnego i dalej "dziewiątką" prosto do Domaradza. Tam skręcam w lewo na drogę do Przemyśla. Na samym początku piękny podjazd serpentyną. Dalej jadąc Barycz dojeżdżam do Dynowa. Tutaj skręt w lewo i mniej ruchliwą drogą przez Błażową dojeżdżam do Borku i dalej do Rzeszowa. To dopiero druga moja "setka" w tym sezonie. Na razie nie ma się czym pochwalić.
Po powrocie z pracy stwierdzam, że ładna dzisiaj widoczność, więc warto wybrać się na jakieś dalekie obserwacje. Wybór pada na Górę Żarnowską pod Strzyżowem. W zeszłym roku widziałem stamtąd Bieszczady. Dość późno wyruszam a droga długa więc trzeba się spieszyć. Trasa przez Siedliska, Babicę, Wyżne, wzdłuż Wisłoka do Kaczarnicy, dalej przez Glinik Charzewski. Do samego Strzyżowa średnia prędkość 29 km/h. To na pewno mój osobisty rekord jeśli chodzi o Avg Speed na takim długom odcinku. Ze Strzyżowa podjazd na Żarnowską. Niestety widoczność ulega trochę pogorszeniu i z góry nie widzę bieszczadzkich połonin. Najdalsze szczyty które dostrzegam to, jak się później okazało, Góry Słonne. Powrót do domu praktycznie tą samą trasą tyle, że przez Czudec.
Tym razem cztery podjazdy na wschód i południowy-wschód od Rzeszowa. Rozpoczynam klasycznie podjazdem na Magdalenkę. Przed Wolą Rafałowska skręcam w lewo i zjeżdżam do Chmielnika. W Chmielniku jadą drogą do Zabratówki zauważam ciekawy podjazd, więc skręcam w lewo na niego. Następnie zjazd do Woli Rafałowskiej. Dalej powrót do Chmielnika i wbijam na podjazd pod Borówki. Następnie zjeżdżam do Borku do głównej drogi. Skręcam w prawo w kierunku Tyczyna. W Kielnarowej odbijam na prawo na podjazd na Matysówkę. Z Matysówki przez Rocha zjeżdzam do domu.
Podjazd pod Przylasek. Zjeżdżam w kierunku Lubeni, odbijam w lewo na przysiółek Okop. Jeden z najbardziej stromych podjazdów w okolicy. Na rowerze jadę tędy pierwszy raz. Bardzo mi się podoba. Do tej pory górkę parę razy pokonywałem tylko samochodem. Dalej zjeżdżam do Lubeni. Następnie podjazd na przeciwstok. Zjeżdżam do Babicy. Wracam do Lubeni i tam podjazd serpentynką drogą na Przylasek. W Przylasku skręcam w lewo i wracam do domu tą samą trasą.
Podjazd w Siedliskach do drogi Przylasek - Lubenia trasą OS-u Rajdu Rzeszowskiego, tylko w drugą stronę. Dalej zjazd do Lubeni serpentynką. Następnie podjazd z Siedlisk do tej samej drogi, ale tym razem koło hotelu Splendor. Przejazd do Przylaska, zjazd do Straszydla, podjazd serpentynką, zjazd do Hermanowej i Tyczyna. Powrót drogą koło stawów do ul. Kwiatkowskiego, dalej Zalesie, Słocina i chata.