Podjazd na Magdalenkę, zjazd do Chmielnika "bocznymi" traskami. Z Chmielnika podjazd na Matysówkę. Dalej łany Tyczyńskie i wizyta na Zalesiu. Tam grill u Adama. Krótki dystans bo czasu nie było za wiele.
Po dłuższej przerwie znowu wracam na rower. Cała rodzinka jedzie do Widełki. Wszyscy samochodami, ja rowerem. Po drodze zahaczam jeszcze o Raniżów. Z powodu użądlenia przez osę, powrót z Widełki samochodem. Tato wraca rowerem.
Mała rundka na podrzeszowskie wzniesienia. Najpierw podjazd pod Przylasek, zjazd serpentyną do Lubeni. Dalej podjazd w Lubeni i zjazd do Babicy. Powrót przez Siedliska, Zarzecze, drogą nr 9 do Boguchwały i później wzdłuż Wisłoka.
Niedzielny ciepły poranek trzeba wykorzystać rowerowo. W sumie niedługa traska no bo igrzyska w trakcie, więc trzeba oglądać. Jadę najpierw przez Załężę, Palikówkę i do Czarnej. Następnie do Medyni Łańcuckiej i przez Wólkę Podleśna do Jasionki. Dalej wzdłuż lotniska i powrót do domu przez Miłocin.
Podjazd na Rocha. Zjazd do Matysówki. Podjazd na Łany Tyczyńskie. Zjazd do Chmielnika. Podjazd na Borówki. Zjazd do Chmielnika szutrówką. Podjazd na Magdalenkę. Zjazd do Malawy. Przystanek u siostry i powrót do domu.
Jedziemy z tatą na Bratkowice. Po drodze mijamy niemieckich sakwiarzy, którzy w miarę dobrze mówią po Polsku. Okazuje się, że jadą z Warszawy do Krakowa. Później wybierają się w kierunku Lublina i na Ukrainę. W Bratkowicach skręcamy w prawo na fajną ale mega zniszczoną drogę biegnącą lasem. Dojeżdżamy do drogi w Kupnie. Skręcamy w prawo na Widełkę a później na Widełkę Małą. Wracamy przez Głogów, gdzie z ciekawości zajeżdżamy pod dom gościa, który trzyma w domu lwa. Gościu zaprasza nas do środka, więc wchodzimy na posesję razem z ludźmi, którzy również zjawili się u niego zaciekawieni niecodziennym "zwierzątkiem domowym". Gospodarz oprowadza nas i opowiada o lwie, którego nazwał Simba. Po około półgodzinnym niespodziewanym postoju wracamy do domu.
Dziś moje 25 urodziny. Natura sprezentowała mi dzisiaj ładna pogodę, więc trzeba brać jak dają. Jadę na Matysówkę przez Zalesie. Dalej na Magdalenkę. Następnie kręcę się trochę w okolicach Chmielnika, po bardzo fajnych, po raz pierwszy eksplorowanych przeze mnie drogach. Koniec końców ląduję znowu na Magdalence. Zjazd przez Cierpisz do Kraczkowej i powrót przez Malawę.
Następny piękny dzień. Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej pogody rowerowo. Najpierw jadę na Bratkowice, tam wjeżdżam w ciekawą drogę leśną ale zawracam i jadę w kierunku Trzciany. Po drodze przejeżdżam przez budowaną autostradę. Nie odmawiam sobie przyjemności przejechania kilkuset metrów tą prawie ukończoną drogą. W Trzcianie przecinam "czwórkę" i jadę dalej przez Błędową Zgłobieńską, Zgłobień, Niechobrz i Mogielnicę do Boguchwały. Tutaj dojeżdżam do ujęcia wody na Wisłoku i wzdłuż rzeki dojeżdżam do miasta.
Dziś bardzo ciepło. Dawno nie jeździłem, więc trzeba wykorzystać trochę wolny czas. Jadę przez Załęże, Krasne i Krzemienicę do Łańcuta. Powrót do domu przez Albigową i Malawę. Po powrocie wyjście na basen
Piękna niedzielna pogoda. Przed południem wybieram się na rowerek. Czasu za dużo nie mam bo później jedziemy na żużel do Tarnowa. Wyjeżdżam na Rocha, później zjazd do Malawy koło kościoła. Następnie podjazd na Magdalenkę. Dalej zjazd do Chmielnika, podjazd na Borówki, zjazd do Borku i powrót do domu przez Chmielnik.